W ostatnim w tym roku spotkaniu Real Madryt zagrał z Valencią w ramach 17 kolejki Primera Division. Spotkanie rozegrane na Estadio Mestalla zakończyło się zwycięstwem Królewskich 3-2. Bramki dla gości zdobywali Ángel Di María, Cristiano Ronaldo i Jesé Rodriguez. Dla drużyny gospodarzy gole strzelali Pablo Piatti oraz Jérémy Mathieu.
Początek meczu nie zapowiadał tego, że Real Madryt może mieć jakiekolwiek problemy ze zdobyciem trzech punktów. Królewscy dominowali i sprawiali wrażenie, że posiadają pełną kontrolę nad tym co dzieje się na boisku. Pierwszą groźną okazję w tym spotkaniu miał Cristiano Ronaldo, który będąc w świetnej sytuacji nieczysto uderzył piłkę a ta minimalnie minęła bramkę strzeżona przez Vicente Guaite. Chwil później najlepszy strzelec Królewskich miał kolejną szansę na zdobycie bramki. Tym razem jednak zbyt długo zwlekał z oddaniem strzału i ostatecznie stracił piłkę. To co nie udało się Portugalczykowi świetnie zrobił niewidoczny wcześniej Ángel Di María. Argentyńczyk przeprowadził genialną akcję na lewej stronie, następnie przedryblował przeciwników i zbiegł w pole karne gdzie mocno i precyzyjnie uderzył piłkę w długi róg bramki Valencii. Zdobyta bramka trochę ostudziła ataki Królewskich. Do głosu doszli natomiast piłkarze Valencii ,którzy coraz bardziej zagrażali bramce Realu Madryt. W 34 minucie akcję lewą stroną boiska przeprowadził Juan Bernat. Młody Hiszpan wyprzedził Angela Di Marie i dośrodkował w pole karne. Tam pojedynek główkowy z Sergio Ramosem wygrał najniższy na boisku (mierzący zaledwie 163 centymetry) Pablo Piatti, który bez problemu skierował piłkę do bramki Diego Lopeza. Na całe szczęście, Królewscy jeszcze przed przerwą zdołali odzyskać utracone prowadzenie. Tym razem w roli asystenta wystąpił Angel Di Maria, który precyzyjnie dograł z rzutu wolnego piłkę do Ronaldo. Portugalczyk (mimo, że był na minimalnym spalonym) wyprowadził Real Madryt na prowadzenie 2-1.
Po zmianie stron, na pierwszą groźną sytuację trzeba było poczekać aż do 56 minuty. Wówczas Marcelo, Cristiano Ronaldo i Karim Benzema wymienili kilka podań z pierwszej piłki. Akcję starał się wykończyć ten ostatni, jednak jego strzał okazał się minimalnie niecelny. W tym fragmencie meczu piłkarze obu drużyn odpuścili sobie groźne ataki i skoncentrowali się na grze defensywnej. Dodatkowo w 60 minucie arbiter prowadzący to spotkanie popełnił kolejny błąd. Jérémy Mathieu, który miał już na swoim koncie żółtą kartkę ostro zaatakował Xabiego Alonso łokciem. Faul zdecydowanie powinien zostać ukarany drugą żółtą kartka dla Francuza, jednak sędzia pozostał niewzruszony. Mathieu nie wyleciał z boiska a co gorsza chwilę później został bohaterem. Dani Parejo wrzucił piłkę z rzutu rożnego, a środkowy obrońca Valencii pokonał Diego Lópeza. Błąd w kryciu obrońcy gospodarzy znów popełnił Sergio Ramos. Po 10 minutach od utraty prowadzenia Carlo Ancelotti dokonał pierwszych zmian. W 73. minucie za Isco na boisku pojawił się Jesé. Młody Hiszpan już dziesięć minut później pokazał, że trener miał nosa wpuszczając go na murawę. Młody Hiszpan zdobył bramkę i wyprowadził madrytczyków na prowadzenie. Asystę przy golu zaliczył Luka Modrić, który dostrzegł wychowanka Królewskich w polu karnym i precyzyjnie dograł do niego piłkę. Jese zachował spokój i płaskim strzałem pokonał fatalnie interweniującego Guaitę. Mimo kilku sytuacji wynik 3-2 utrzymał się do końca spotkania i Królewscy odnieśli cenne zwycięstwo.
Trzy punkty zdobyte w meczu z Valencią są bardzo ważne dla zespołu Realu Madryt. Dzięki nim drużyna Królewskich utrzymała pięciopunktowy dystans do liderujących FC Barcelony oraz Atlético Madryt. Strata ta nie jest wielka i są duże szansę, że w przyszłym roku gracze Los Blancos skutecznie powalczą o mistrzostwo. Plusem niedzielnego spotkania jest niewątpliwe dobra gra Ángela Di Maríi oraz Jese Rodrigueza. Pierwszy pokazał, że podczas nieobecności Garetha Bale jest jego wartościowym zastępcą i może decydować o grze całego zespołu. Drugi udowodnił natomiast, że jest bardzo utalentowanym graczem i powinien dostawać jeszcze więcej szans od trenera. Za minus meczu można uznać niewątpliwie grę Sergio Ramosa. Kapitan Królewskich w dalszym ciągu nie potrafi wrócić do swojej optymalnej formy i popełnia fatalne błędy. Kolejne mecze Realu Madryt już w przyszłym roku. Liczymy na dobrą i skuteczną grę w ich wykonaniu a także walkę do końca o najważniejsze trofea.
/Cris